środa, 6 października 2010

Jak widać z mojego regularnego pisania nic nie wyszło... na razie przynajmniej. Ale nie marudzmy. W końcu wszystko ma swoją przyczynę i swoje znaczenie. Minęło trochę czasu od ostatniego mojego wywodu. Asya za niecałe 2 miesiące skończy 3 latka:) Do przedszkola jeszcze nie idzie... jakby ktoś pytał. Może za rok. Zależy gdzie będziemy i co będziemy robić. Może być bardzo różnie. No... mam nadzieję, że będzie "różnie" bo jako, że z całą stanowczością  WIEM, że tkwić tu nie zamierzam to zamierzam coś zmienić. Oby na lepsze.
Ale jak już pisałam parę miesięcy temu, najgorszy okres przetrwałam, najgorsze trudności pokonałam i nie straszne mi już,a przynajmniej nieporównywalnie mniej straszne to co nastąpi. Skoro jest lepiej to będzie jeszcze lepiej. No nie zaszkodziło by nieco przyspieszyć... ale z drugiej strony może tak właśnie ma być. Na pewno coś tam musi dojrzeć, coś tam musi się sklecić z różnych zapewne obcych sobie elementów, a więc nie panikujmy.
Czas w końcu jest względny, jeśli w ogóle istnieje... ale to raczej nie miejsce na tego typu wywody.
Moje małe Słoneczko potrafi już niemal wszystko powiedzieć, wie sporo o świecie, garnie się wręcz do wyręczania mnie w czynnościach codziennych typu rozwieszenie prania, ugotowanie obiadu czy odkurzanie. Często niestety sprawa kończy się tak, że czynność pozostaje niewykonana z racji, że ona jeszcze nie potrafi a mi zrobić nie da bo chce "sama"... Ale nie zmienia to faktu, że sama chęć pomocy jest cudowna i miło robi się na sercu, że ktoś tak malutki już oto właśnie nabiera z własnej nieprzymuszonej woli  nawyku pomagania:)
Kochana iskierka, rozświetla każdy mój dzień i sprawia, że nawet gdy nie mam ochoty na nic poza płaczem udaje mi się, nie raz ten płacz pohamować. Kocham ją z całego serca.