poniedziałek, 24 stycznia 2011

Nowa umiejętność

Perełka nauczyła się załatwiać do toalety:) Nie potrzebne już pieluchy!!! Pewnie nie powinnam się tym chwalić biorąc pod uwagę, że niedawno obchodziła 3cie urodziny... ale i tak się chwalę sama przed sobą, bo spędzała mi ta sprawa sen z powiek. Obie jesteśmy dumne z siebie. Ona, że już załatwia się jak mamusia a mamusia, że w końcu coś się udało:)

czwartek, 13 stycznia 2011

Mały Budda

Zawsze odrzucałam wzorce. Wszystkiego chciałam nauczyć się sama. Wierzyłam, że nikt z mojego otoczenia nie jest w stanie nauczyć mnie czegokolwiek lepiej niż bym to mogła zrobić sama. Kosztowało mnie to wiele stresu, bo jednocześnie zawsze miałam duże ambicje, a także tendencje do łatwego popadania we wszelkie lęki i obsesje. Dlatego też jeśli miałam wątpliwości co do swoich predyspozycji w danym temacie lub wrażenie, że mogłabym nie podołać wolałam się nie podejmować. Ze strachu przed porażką i przed oceną tejże porażki. Ale kiedy już się czegoś podjęłam to nie istniała inna możliwość niż sukces. Mogłabym się tu rozwodzić na temat przyczyn takiej postawy, które są dość oczywiste, lecz z tego właśnie powodu jest to chyba zbędne. Nie po to o tym piszę. Nie, nie pomyliłam blogów. Wiem, że to radosny blog mojej ślicznotki. Właśnie ona mnie zainspirowała do napisania tego. Otóż chciałam powiedzieć, że sytuacja uległa zmianie. Odkąd mam przy sobie Skarb, największy Dar jaki kiedykolwiek otrzymałam, mam też Nauczyciela! Po raz pierwszy w życiu świadomie i z tak ogromnym zaangażowaniem "pobieram nauki" życia, nauki radości i nauki walki z samą sobą, ze swoimi słabościami,po raz pierwszy uznaję czyjś autorytet, po raz pierwszy mówię z tak dużą częstotliwością "Masz rację,przepraszam, wiem, że nie powinnam tak postępować." I widzę, wybaczenie, najczystsze i najświętsze, najprawdziwsze.
Po raz pierwszy mam się od kogo uczyć. Po raz pierwszy mam taki wzorzec, który staje się z każdym dniem zalążkiem nowych wspaniałych wzorców, które mają szansę zwyciężyć te stare,niechciane, szkodliwe i napastliwie osaczające, ściągające na dno rozpaczy  wzorce. Mój mały Budda uśmiecha się do mnie każdego dnia, chce widzieć uśmiech na mej twarzy. Wszystko czego pragnie to radość i zabawa. Nie pojmuje sensu    ziemskich trosk i gdy smuci się to tylko dlatego, że ja się smucę. 
Mój mały Budda uczy mnie radości, szczerej radości prosto z serca. Dziękuję Ci Kropelko Świetlista, że  jesteś, że rozświetlasz każdy mój dzień, nawet ten najczarniejszy. 
Dziękuję, że nauczyłaś mnie cieszyć się radością dziecięcą, której nigdy w sobie nie miałam... Dziękuję, że uczysz mnie stawiać pierwsze kroki. Obiecuję, że nie upadnę...

niedziela, 9 stycznia 2011

Miłość

Mówi dziadzio do trzyletniej wnusi:
- Zażyj syropek, bo przestanę Cię kochać!
A na uwagę oburzonej mamusi, że tak się do dziecka nie mówi, że to jest szantaż emocjonalny, odpowiada z jeszcze większym oburzeniem a może wręcz niedowierzaniem, że przecież dziecko musi się czegoś bać...
Widać dziadzio  niczego się na starość nie nauczył ani niczego nie zrozumiał. Nadal trwa nietknięty w świętym przekonaniu, które niegdyś skłoniło go do wyjaśnienia swojej córce w rozmowie telefonicznej w środku dnia, całkiem zwyczajnej, odbytej mimochodem, ot dla odbębnienia, aby dać znak życia i okazać, że się coś tam interesuje jej życiem, że nie może jej kochać skoro ma odmienne poglądy...

niedziela, 2 stycznia 2011

Nowy Rok

Mamy Nowy Rok! Mam nadzieję, że będzie dla nas łaskawy, ba... mam nadzieję, że będzie to nasz rok, że w tym oto roku wszystko się odmieni do tego stopnia, że aż trudno będzie uwierzyć w to jak żyłyśmy...że to my a nie ktoś inny. Będziemy wspominać te trzy niełatwe choć na swój sposób piękne lata, jednak jako coś co było jedynie wstępem do dalszego ciągu, etapem przygotowawczym, mającym na celu pokazanie pewnych spraw, uświadomienie, że zmiany są konieczne, że rozwój jest konieczny, że życie to ruch, podążanie z nurtem rzeki... Tak, w ten oto sposób dziecko mnie uratowało. Dziecko musi się rozwijać, dziecko musi iść na przód, dziecko żyje przyszłością a nie tym co minione. Dziecko jest moja miłością i dlatego przyjmuję wyzwanie, chwytam tą malutką rączkę wyciągniętą w moim kierunku, która mówi: " Chodz ze mną! Pobawmy się! Tam świeci słońce a tu rosną kwiaty. Zobacz jak pięknie."
Już widzę Słońce, widzę też kwiaty. Jak mogłam ich nie dostrzegać? To one są życiem, światłem, harmonią istnienia. Kocham żyć, kocham każdy oddech! Kocham każdy krok uczyniony na zaproszenie tej małej rączki, proszącej o szczęście. Jakże mogłabym odmówić jej radości, odmówić jej szczęśliwego życia?